W końcu wiosna pokazała swe najpiękniejsze oblicze. Lasek miejski, dąb, jesion i inne drzewa typowe dla lasu łęgowego. Wszystko w zieleni, zapach niesamowity - jedyny taki, po deszczu. Ptaki przekrzykują się wzajemnie, ślimaki rozpoczęły wędrówki, w swoim tempie - za nic mają zwariowane życie ludzi, w pośpiechu. Pokrzywa przesyła swoją piekącą moc - niby zdrowe to, ale dość bolesne 😁, jakby miliony szpileczek wbitych w ręce. Coraz więcej trawy, zielsk - chodzenie po krzakach staje się trudniejsze. Ale nie że mną te numery. Gdzie diabeł nie może... Żagwiaki w rozkwicie - miałam zebrać,
ale zniechęciły mnie te paskudne skorupiaki... Wiem, wiem... potrzebne, resztki roślin rozkładają, ale wygląd i liczebność skutecznie mnie odstraszyły 😁. Za to
ucho bzowe przeżywa teraz uchoboom, toteż zapasy zasilone i mapa pokolorowana. Nie siedźcie w domu, idźcie w las... albo w miejskie krzaczory... Dzięki Whispi 😘 za poddanie pomysłu. Mnie tam dużo nie trzeba, żeby rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady 😉. Jakie okoliczności, takie Bieszczady 😁. Zawsze można pomarzyć, że lasek miejski, to las bieszczadzki - tylko miśków brak 😂. W perspektywie weekend majowy - a więc miłego oczekiwania na majówkę 😘