Wolny dzień i znowu makowskie lasy. Jakiś czas temu ja i Niszczu, po wizycie w nich, pisaliśmy, że
podgrzybki w nich już się kończą. Nie liczyłem zatem na wiele. O 7 rano zameldowałem się w pierwszej miejscówce i niespodzianka. Wyszedłem z lubianka, która szybko się zapełniła i musiałem wrócić do auta po koszyk. Ogólnie miejscówka dala około 100 ładnych
podgrzybków (dużo młodych) przez 2 godziny w niewielkim stopniu doświadczonych przez ślimaki. Zdrowe grzyby do robaczywych 50 na 50%. Myślę, nie jest źle, chyba się myliliśmy. Niestety przenosiny na kolejne miejscówki to jeden wielki koszmar.
W około 3 godziny jedynie 50
podgrzybków wątpliwej urody (brak młodych grzybów), w znacznej mierze doświadczonych przez ślimaki. Pogoda piękna, spacer udany, ale serce się kraje na widok setek grzybów prawie całkowicie zezartych przez ślimaki. Napotkani grzybiarze, zbierający
gąski, mówili, że brak młodych
gąsek, a te które są też są mocno nadjedzone. Jednak ta jedna miejscówka daje nadzieje, myślę że w listopadzie jeszcze co najmniej raz zawitam do makowskich lasów. Pozdro dla Niszczu.