Ho, ho, ho... witam prawie mikołajkowo :)
No chodzą za mną te grzyby jak ozor wołowy w chrzanowym sosie, którego za Chiny nie mogę kupić :) O ozorku dębowym nie wspomnę, raz spotkałam, sfociłam ( zdjęcia w lapku ), piszę do Was z telefonu w lesie :)))) Wybrałam się dzisiaj na ponowne poszukiwania zimowych grzybów nad Odrę. Ciężki teren do przebycia, wysokie kalosze niezbędne, bo błocko po łydki. Z "jadalniaków" niczego nie ustrzeliłam, a może i tak (ale, aż tak się nie znam). Za to spotkałam moich przyjaciół, z którymi spotykam się dwa razy w roku. Zresztą zobaczcie sami.
Wszystkim życzę obfitego Mikołaja i pełnych koszy grzybów. Pozdrawiam :)