Sobotni poranek w moim lasku przyniósł lekkie rozczarowanie rydzowe (mało młodych grzybków, mocno robaczywe, wysuszone), co skłoniło mnie do dalszej eksploracji terenu (zasięg 300 m). Przeniosłam się do pobliskiego lasu sosnowego i to był strzał w dziesiątkę. Duzooooo pomarańczowych punktów na ściółce!! Kolejny owocny dzień :)