Zachęcony doniesieniami zrobiłem szybki wypad do lasu w okolicach Kalet. Zimno, mglisto i ponuro, grzybów jakichkolwiek jadalnych brak. Trudno się pogodzić z pustym koszykiem, więc w drodze powrotnej zatrzymałem się w moim dyżurnym lesie w Konopiskach. Szału nie ma ale na małą duszoneczkę wystarczy. Sporo grzybków z lokatorami pozostało w lesie. Te w koszyku to głównie podgrzybki, sarniaki, parę zieleniatek i hubankow. Cześć zupełnie świeżych. Jeśli nie będzie radykalnych przymrozków to jeszcze będzie można przez jakiś czas oczy nacieszyć. 😀