Witajcie. Dzisiaj kolejny rekord - tym razem wagowy. Zaczęło się normalnie. O 7 rano wszedłem do lasu obok pana którego już tam kiedyś spotkałem. Szliśmy sobie równolegle od czasu do czasu kucając po znajdywane grzybki. A były to młode
prawdziwki. Było naprawdę obiecująco. Ale później nieco się popsuło. W dwóch miejscówkach które w tym roku dały mi najwięcej radości spotkałem tylko kilka sztuk. Nawet
ceglaki się nie wykazały za bardzo. Trzeba było improwizować. Wybór padł na skraj lasu za młodnikiem ogrodzonym siatką. Las taki sobie - sosny, trochę dębu, jerzyny i wysokie trawy. Po kilku metrach trafił się piękny gruby
podgrzybek ( na zdjęciu). A w okolicy kilkanaście jego większych braci pochowanych w jerzynach. Pokłułem się niemiłosiernie ale prawie zapełniłem koszyk. A później to co tygrysy lubią najbardziej - pierwszy wielki prawy. A zanim kolejne. Część wziąłem, część została. W drodze do samochodu dorzuciłem jeszcze kilka młodziaków. W sumie 6 kg grzyba. Końca wysypu jeszcze nie obwieszczę☺