W końcu jesteście. Naczekałam się na Was i powiem szczerze – bardzo stęskniłam się za Wami. My, salamandry uwielbiamy wrześniową wilgoć i ciamkające błoto zamiast letniego skwaru i suchych, leśnych ścieżek. Wyszłam więc dzisiaj powitać Was oboje nad Wilczym Potokiem, na progu jesieni, w ten mglisty i deszczowy dzień. A co tam macie ciekawego w koszykach ? Pokażcie proszę. Sznupoku, ja przecież jestem malutka i nie zaglądnę do środka jak trzymasz go tak wysoko, musisz pochylić trochę swój wiklinowy skarbiec, bo nie widzę dokładnie. No, teraz znacznie lepiej. Ale śliczne grzybki!! Wilgotne i błyszczące od deszczu, poczekaj chwilkę, policzę na palcach: raz, dwa, … cztery – nie mam więcej paluszków u rąk - musisz mi pomóc bo liczenie to nie jest moja mocna strona. Pięćdziesiąt ? No, no,
ceglasie prawdziwki,
kolczaki,
podgrzybki mniam, mniam, w życiu tyle nie znalazłam za jednym razem. W moim czarno- żółtym przekonaniu to bardzo ładne zbiory, a tego
prawdziwka co rośnie obok mojej norki, to dziękuję, że zostawiliście - zaproszę sąsiadkę wieczorem na wspólną kolację. Wpadnijcie znowu, miło było z Wami pogawędzić.