Po wcześniejszym wypadzie i znalezieniu 3 prawdziwków "mutantów", postanowiłem wybrać się z małżonką o odległe 20 km. swoje miejsce prawdziwkowe. Gdy weszliśmy do lasu ogarnął nas szał i radość jak byśmy wygrali w tootka 6 :) Żadnej stopy ludzkiej tam nie było i gdzie wzrok sięgnął stały piękne prawdziweczki, większe i mniejsze. Wystarczyła godzinka i cały koszyk darów lasu był zapełniony. Najmniejsze okazy zostawiliśmy żeby trochę podrosły i tak w środę podjedziemy zobaczyć jak wyglądają. Na zamieszczonej fotce córka ( nie była z nami w lesie, zdjęcie zrobione po przyjeździe) z naszymi dzisiejszymi zbiorami. Jednak jeśli ktoś jest przyjazny lasu to i las potrafi się odwdzięczyć oto takimi okazami. Pozdrawiam wszystkich leśnych ludków, krasnoludków, grzybiarzy i tym co się grzyb marzy. Szukajcie a znajdziecie:]