(0/h) Trasa jak dotąd najdłuższa, od rodziców we Wrocławiu Wojszyce koleją osobową i IC w niecałe 40 min do Obornik Śląskich i pieszo żółtym Szlakiem Południowym Kocich Gór do Trzebnicy. Oznakowanie jest, ale bez apki-mapki nie dałbym rady podążać. Temperatura koło zera. Ładne panoramy na Wrocław i Sudety. Wbrew pozorom nie lekko, choć bez stromych podejść, 26 km i niemal 400 m w pionie. Z Trzebnicy po obiedzie koleją osobową w godzinę z minutami do punktu wyjścia.
Grzybów jadalnych w zaroślach i parkach nie wypatrzyłem ze ścieżki, za to lessy pod i na butach, i nogawkach, i prawdziwy wąwóz lessowy na zejściu do Trzebnicy. Po drodze, ale poza szlakiem, jest cały system erozyjny Malczowskie Jary, ale to na osobną wyprawę. Wiem, że na Rostoczu tego jak nasiał, ale na D. Śląsku to osobliwość.
(3/h) Mam zimowe bingo 😁 przyniesiony jeden boczniak, znalezione 2 pełne pnie, ale już tam coś ucztowało. Pierwsza w życiu płomiennica zimowa i również pierwsze uszaki bzowe. Przyznam, że zapach płomiennicy mnie powalił. Nie składam koszyczka, to był tylko szybki wyskok do lasku za sklepem, a tyle szczęścia 🥰
(0/h) Zenobia ze Szczecina może więc któż adminowi zabroni. Niniejszym inicjuję coś jak trawelog, czyli podróżny notatnik, niekoniecznie grzybowy, a dla mojej pamięci. Trasa pierwsza, dłuższa, od rodziców we Wrocławiu Wojszyce, prosto ku Odrze, dalej jakubowym szlakiem ku centrum, Ostrów Tumski i od Hali Targowej prosto na południe z powrotem. 17 km. Późno-średniojesienne klimaty. Grzybów jadalnych w nadodrzańskim parku nie wypatrzyłem ze ścieżki, za to masa nowych ptasich budek.