szerzej:
Wczoraj popadało- przelotnie, ale za to tak konkretnie. Lasy rozbujały się na całego. Tyle pięknych zielonych barw w lesie, gdzie by nie spojrzeć. Liściaste tak zagęściły korony, że słońce ledwie może z nimi dawać radę. Zieleń pod nimi tak dorodna, gęstwinę przypomina. Mchy są prawie, że niezauważalne, ale i tak dorodne. Rozpasane natomiast na całego wszystko co na podłożu zdążyło miejsce zająć. Mniejsze krzewy koronami i listkami sięgają prawie, że podłoża. Trawy o intensywnej zielonej barwie, rosnące cudnymi kępkami, wybujałe aż do kolan. Nic tylko w nich się zanurzyć, położyć, popatrzeć na sosnowe głowy i zamienić real na senne marzenia. Tak dzisiaj sobie w tym pięknym klimacie, przy słoneczku spacerowałam, i w pewnej chwili stwierdziłam, że albo na jedno ucho ogłuchłam, albo ptactwo zawodzi tylko po lewej stronie. Takie mono się zrobiło. Po przejściu kawałeczka drogi- znów w uszach stereo. Najpierw wypatrzyłam- widać je było z daleka- grupy dorodne gęśnicy. Białe na obrzeżach lasu się posadowiły. Dalej spacer tak nie planowany- czas marszu ok. 2 godzin. Pełen zachwyt otaczającą mnie piękną przyrodą. Grzybnia ruszyła. A ja powędrowałam do stanowiska rulika. Jeszcze trwał- ale w kolorze już szarym. Prawie nie widoczny. Cały czas oczywiście- i to było zadanie na dzisiaj - popatrywałam po pniach w poszukiwaniu żółciaka siarkowego. Jest- pierwszy- tak na wysokości wzroku. Następny urósł równo z glebą, tak pod stopami. Pięknie wybarwiony okaz. Trzeciego to już widziałam z daleka. Ten się wdrapał tak na wysokość drugiego piętra. Przynajmniej nikt go nie zniszczy- jest bezpieczny. Fotek narobiłąm i je oczywiście w lesie zostawiłam. Ja tam sobie zaczekam na rurkowce. A tak na marginesie- to marzy mi się tak jak jest w tej chwili cudowna przekropna wiosna- abym i takiego lata i jesieni doczekała. Aż miło przebywać w tych napitych wodą lasach. Nic pod stopami nie trzeszczy. Poczekamy- zobaczymy. Serdecznie Wszystkich Was z mych nizin pozdrawiam :)