szerzej:
Spacer- cudowny. Marzenie. Początkowo towarzystwa dotrzymywała delikatna mżawka, taka tiulowa mgiełka z nieba. I deszcze i temperatury swoje porobiły. Lasy całe rozkwitły, pysznią się czym potrafią, zielenią, ściółką, kępami traw po kolana, młodymi pięknymi konwaliami. Czas w lesie ptactwo cudownie umila- i ta błoga cisza. Niby miasto, ale jak by go nie było. Penetrując i ścieżkami, i między drzewami myszkując napotkałam dzisiaj w lesie sporo grzybowych skupisk i osobliwości. Jak to jest przyjemnie spojrzeć w prawo, - a tam kępka czernidłaków. Za jakiś czas po lewej piękne maleńkie jeszcze skupisko majówek spomiędzy mchów się wyłania. Na obrzeżach lasu natomiast piękne egzemplarze piestrzenicy zwyczajnej. Takie przytulone do zeschłych liści brązowawe czareczki. Ale tym co najbardziej o tej porze urzekło - to cudne skupiska rulika nadrzewnego. Jak takie pięknie przez naturę rozsypane po powalonym pniu koraliki. W powietrzu przyjemny chłodzik. Mile pooddychać tak cudnym - lasem i kwieciem pachnącym powietrzem. Pobyt umilały śmigające po drzewach wiewiórki. Lubię je obserwować- są tak delikatne i tak cudnej urodzie. Dzisiaj miałam troszkę wrażeń w lesie. Początkowo myślałam, że to pieś przebiegł mi drogę, ale jak się okazało to wielkości psa średniego- podejrzewam- zagubiony młody dzik. Ten to ganiał po lesie. Najwidoczniej zgubił gdzieś swoją mamę. Prawie, że przed nogami- drogę przeciął mi trzykrotnie. Żal mi się biedaka zrobiło. Ale pomóc nie miałam możliwości. Spacer, okazy- niestety na foto załapał się tylko rulik- resztę popodziwiałam i o wpisie nie pomyślałam- niezwykle udany. Jak zresztą każdy- choćbym nic nie wypatrzyła, ale z dnia na dzień i tak las się bardzo zmienia. Zresztą, taki spacer, to dla mnie sama przyjemność, nawy, nałóg? Sama nie wiem. Serdecznie pozdrawiam :)
szerzej:
Od późnej jesieni, poprzez zimę, aż do teraz nie spędzałam czasu w ciepłej gawrze, lecz jak zwykle na wycieczkach po lasach. Była zima- taka na całego. Powiało, deszczu co niemiara, i chmury, a i słońce przyświecało, śnieg sypał u nas na nizinach na całego. Lasy pięknie w białe czapy poubierane, drogi śniegiem zasypane, a później wyślizgane- chłód. mróz i wiatry przygrywały- a ja i tak po lasach się włóczyłam. Do dzisiaj wszystko podziwiałam, wypatrując z utęsknieniem jakiegoś grzybka konkretnego. Były i zimówki, i uszaki, a nawet boczniaki. Ostatnio czernidłaki, wcześniej szyszkówki maleńkie pod stopami to tu to tam się pojawiały. Dzisiaj piestrzenice. Miejsce wcześnie dobrze mi znane, choć przyznam, że ostatnio mocno zaniedbane- jeśli i odwiedziny moje by chodziło. Las dziś zrobił wszystko by mnie oczarować. Rozbłyszczone młoda zieleń. Krople deszczu figlarnie zwisające z zieleniutkich listków. Słońce między drzewami promieniami całość rozświetlało. Ptactwo powodowało, że to rześkie ranne powietrze delikatnie świergotem przesycone dodawało pobytowi szczególnej otoczki. Po tym dłuuuuuuugim zimowym czasie aż miło dookołoła popatrzeć na tak cudnie odmienione lasy. Mam w liściastym-dębowym lesie miejsce takie, gdzie późna jesień pobratała się z piękną wiosną. Na usianym młodą zieloną trawą podłożu rosną młode dąbki pokryty z góry do dołu brązowymi uschniętymi liśćmi. Piękny widok- tak jak zresztą każdy w lesie. Moje dzisiaj znalezione piestrzenice jeszcze nie raz i nie dwa sobie pooglądam. Życzę miłych doznań w lesie i serdecznie pozdrawiam :)
szerzej:
Nie miałem dużo czasu, tylko godzinkę i żeby nie stać bez sensu na płatnym parkingu pojechałem pospacerować po lesie miejskim. Las liściasty mieszany dużo w nim topoli kanadyjskiej.