(3/h) Chcesz mieć fajne Mikołajki? Nie czekaj na prezent, sam go sobie zrób! A jaki? No? Noż kurde, jasne, jedź do lasu! Tak też uczyniłem. W samochodzie temperatura +18 (tak, tak, termometr to żadne procesory i komputery, uczciwy analog na sprężynce, a pojazd stał na słońcu, ale i tak niezła maniana), dojazd tym razem bez przygód (objechałem feralne miejsce, człek zwierzęciem jest nauczalnym). Co za pogoda, normalnie niewiarygodna, las poprześwietlany ostrym słońcem nie wyglądał wcale smutno, wręcz przeciwnie, zielone sosny, jałowiec i takiż mech stanowiły ucztę dla oczu. A w lesie nikogo. NIKOGO, ech! Cudo. Blaszkowce w odwrocie, stosunkowo najlepiej mają się korzystające z niemal rozłożonych pniaków i gałęzi takie... żółte. Ładne takie. No chyba nikt nie oczekuje, że będę wiedział, jak się nazywają?! A do tego podgrzybki, gnoje jedne, wcale nie chciały współpracować. Po skończeniu niniejszego wpisu zamierzam napisać donos do Świętego Mikołaja w tej sprawie. Ryzykuję co prawda rózgi na Boże Narodzenie, ale podpieprzyć kogoś umiejętnie do wyższej władzy to działanie bezcenne i bardzo na czasie:- P Smętnie pooglądałem resztki własnej ubiegłotygodniowej orgii (w sensie obcięte ogony) i zacząłem krążyć wkoło w nadziei, że coś przeoczyłem, albo co wyrosło, ale bez efektów. W końcu nie było wyjścia, uczciwie wykonałem należne kilometry z grubsza po prostej, znajdując 7 sztuk różnych rozmiarów, sztuki wizualnie spełniające wszelkie normy (ślicznie wystające z mchu ciemnobrązowe łebki i takie tam), aczkolwiek dość sterane. Poza tym trafiły się dwa gniazdka opieniek w całkiem kulinarnym stopniu świeżości (nie zbieram) i jeden niewielki siedzuń. Co odnotowuję, bo choć wcześniej zdarzało mi się spotykać te stosiki ugotowanego makaronu fusilli, dopiero po ogólnonarodowej dyskusji na temat zniesionej ochrony gatunkowej i walorów smakowych zwróciłem na nie uwagę. Potem zmieniłem las – tak dla hecy i po kwadransie trafiłem ostatniego Mohikanina, świetnie zachowanego, choć przebarwionego w zamrażarce:-) Chyba ostatni w tym roku, pozostanie na długo w powidoku za zamkniętymi powiekami. Reasumując – zdarzało mi się kręcić po lesie w poszukiwaniu grzybów i w styczniu, zdarzały mi się lepsze grzybobrania w grudniu, ale rzadko, a i nie co roku taka radocha się trafia. W tym roku się udało:-) Zdradzać, nie zdradzać? Podziwiam ludzi życzliwych, którzy zdradzają swoje tajne miejscówki, bez jakiegokolwiek marudzenia pokazałbym moje różnym osobom z tego forum, które zdążyłem poznać dzięki ich wpisom, zresztą jakie nadzwyczajne sekrety można uchronić w kilkudziesięciohektarowej „puszczy”? Ale... W leśne uroczysko, które odkryłeś przypadkiem, w którym poruszasz się jak duch, żeby jak najmniej zaburzyć jego spokój, żeby nie złamać, nie podeptać, nie poniszczyć, wjeżdża z rozmachem gromada Estończyków z torbami w pasy, wrzeszcząc i tratując wszystko. Przenicują poszycie, skopią muchomory, całość przyozdobią licznymi puszkami po browarze, a na deser malowniczo zdefekują dokładnie tam, gdzie stawiasz stopę wchodząc w miejscówkę. Fajny obrazek? A ja go widziałem dużo, dużo razy. Żaden ze mnie specjalista, jednak przedreptałem setki kilometrów w lasach całej Polski i wiem, jaka jest różnica między wyprawą „na grzyby” a wyprawą „po grzyby”. Zwolennikom tej drugiej opcji polecam telewizję śniadaniową, tam zawsze mają jakąś dobrą poradę:- P I – wybaczy mi to Najszacowniejszy i Najmykologiczniejszy Admin – dokładne koordynaty zachowam dla siebie. Kto się obraził na niniejsze mizantropijne wynurzenia – sam sobie winien:- P A wszystkich normalnych, którzy potrafią patrzeć, słuchać i czuć, ze szczególnym uwzględnieniem gigantów, kochających las do tego stopnia, że pakują i wywożą z niego śmieci pozostawione przez przygłupich bliźnich bez wyobraźni – pozdrawiam jak najserdeczniej. Darz grzyb!
(8/h) Wypad do lasu na typowy spacer z psem. 10 st. na plusie, piękne słońce, lekki wiaterek, ale raczej zero założeń na poszukiwania czegokolwiek, jak też zero nadziei na czegokolwiek znalezienie. A tu jednak miła malutka niespodzianka w postaci kilku podgrzybków :) Dodatkowo moje oczy ucieszyło znalezisko Trzęsaka Listkowatego, który jest u nas rzadkością :) Pamiątkowa fotka pstryknięta... i tym jakże miłym akcentem kończę ten sezon grzybowych łowów, który dla mnie osobiście był bardzo udany. Do usłyszenia już za kilka miesięcy! :) Pozdrawiam wszystkich poszukiwaczy leśnych skarbów! Darz grzyb!!!
(2/h) No cóż, koniec niezbyt udanego tegorocznego sezonu grzybowego. Maślak, kilka gąsek i kani. Nie licząc wodnichy, której nie zbieram a której jest sporo. Ale las to nie tylko przecież grzyby ale powietrze, relaks, odchamienie po tygodniowej harówce. Warto odwiedzić las nawet bez noża i koszyka.