Ostatni czas wyjątkowo jest ciężki dla okolicznej szlachty. Najazdy chętnych na szlacheckie dobra, nie dają ani chwili spokoju. Najstarszy z rodu wciąż obmyśla taktyki obronne, aby zapobiec wielkiej grabieży. I dziś, gdy noc przegrała potyczkę z dniem, spragnieni zdobyczy zaczęli przybywać w górskie lasy. Na zwiady młodzież szlachecka ruszyła, by wici starszyźnie przesłać. Ale jak to młodziankowie, niesforni są, bardziej harce im w głowie, do kamuflażu wagi zbytniej nie przykładają. Są i tacy, którzy na paniczyków chowani, zepsuci do cna są. Próby walk nie podejmują, w leśnych ostępach, bez obrony się poddając. Giermkowie też roztropnością nie grzeszą, żółte stroje wdziewają, zamorskiej modzie hołdując. Są też woje niższej rangi, lecz uzbrojenie mają przednie, zbroje z kolcami przywdziali, dzielnie najeźdźcom opór stawiając. Jeden ze szlachciców, który miodem się uraczył, liście na plową głowę nałożył, nadzieję mając, że nie widocznym jest. Kiedyś, gdy w wielkim grodzie przebywał, ptaka wielkiego widział, co głowę w piasku chował, udawał, że go nie ma... Może i on liście na głowę nakładając, nie zauważony będzie. Lud leśny, o licach smaglych, jak sadza co się z ogniska osadza, sprytem wielkim się wykazał, najlepiej kryjówki przyrzadził, sprytnie najeźdzców w pułapki kierując. A to dół liśćmi przykryty, a to liny kolczasete pod nogi rzuca... Oj, mądre to ludzie, w lasach chowane, o złej sławie, bo ciemni i gniewni - ale jakże pomocni swymi poczynaniami w walce z grabieżcami... Hetman do pomocy brać kozacką sprowadził. Hardzi to wojowie, ale sztuczek dużo znają, by obcych od grabieży odwieść. Doły wielkie zajęli, drzewami obrośnięte i tam nieszczęśników zaganiali, by ich od planów ataku odwieść. W czerwonych kontuszach, pękaci ziemianie, chyżo pomykali po zboczach, cegłami świeżo wypalanami w przeciwników rzucali. Nie było im łatwo, gdyż mimo iż jesień już prawie, skwar z nieba się lał i wojom i nienawistnikom szkodził, poty na oczy lejąc. Dużo wojów walkę z najeźdźcami przegrało, w niewolę zostali pojmani, do grodu wielkiego zabrani zostali. Wielu jeszcze ich zostało, by ziemi swej bronić i na potyczki z wrogami być gotowymi. Słuchy chodzą, że Janosika chcą zwerbować, bo ściezki leśne zna i krwi napsuc potrafi... Czas pokaże... I ja tam byłam, miodu i wina nie piłam, wodą się ratowalam i grzybów nazbierałam. Hej! 🙂