Dzisiaj zwiad w namierzonej w ubiegłym roku miejscówce na
rydze. Wyrośnięty młodnik sosnowy. Grzybów mnóstwo i to pomimo śladów buszowania innych grzybiarzy. Co z tego, skoro na 10 znalezionych tylko 1 nadawał się do zabrania. Sporo bardzo wyrośniętych owocników, dużo średnich, młodych niewiele. W pewnym momencie miałam już dość tych skłonów, przysiadów i wyrzutów (grzybów). Zniechęcające. Tym bardziej, że przedzieranie się przez gęste, nagie, szarpiące za ubranie, zrzucające z głowy czapeczkę, drzewa też było męczące. Wyszłam z lasu zielona (dosłownie), z igłami sosnowymi w nieprawdopodobnych
wręcz miejscach 😂.
Zdjęcie na głównym z 18 sierpnia, jakoś nie miałam ochoty na fotki.