133
prawdziwki, 17
ceglasi, 5
gołąbków i 7
kozaków grabowych w lesie mieszanym z przewagą buków i jodeł. Trochę popadało, trochę pochłodniało, więc poszłam na ryneczek by sprawdzić, czy pokazały się nowe grzybki 🤣. Patrzę: są! Wprawdzie niewiele, ale są! Więc ja w te pędy do domu, przebieram się, woda i kromeczka w plecak, koszyk w dłoń i do lasa! ☺ W drodze okazało się, że nie zabrałam leśnej kurtki - trudno, będę wędrować w krótkich rękawkach 🤨 Wchodzę w las a tu już komitet powitalny w postaci kilku
ceglasi i jednego usiatka 😄. Nieco dalej kolejne dwa i kolejne...
Jest dobrze. Jeszcze daleko do właściwej miejscówki, a ja mam już pół koszyka! Patrzę w bok, tam gdzie zmierza ogromny ślimor, a tam dwa niewielkie kopczyki - toż to
żagiew wielogłowa! Nie robię zdjęcia, bo tuż za nimi piękny prawdziweczek! 😘 Krążą nad nim owady - kto będzie pierwszy: ja, ślimaki, czy owady? Chyba wzięłam za mały koszyk 🤔, na szczęście mam w plecaku specjalną siateczkę, uszytą z resztek firanek☺. Tu kozaczki, tu gołąbki, tam stada kolczyków, tych ostatnich nie zbieram, bo jeszcze mam zapasy ubiegłorocznej nalewki. Nie pogardziłabym natomiast krukami lecz tych w tym lesie niewiele, w dodatku wszystkie robaczywe😞. Po trzech godzinach pora wracać - koszyk pełny, a tu zbiera się na deszcz.
Prawdziwki trafione w powrotnej drodze lądują w siatce bez czyszczenia😟. Będzie więcej roboty w domu.