Ceglaki, szlachetne,
podgrzybki złotawe i brunatne i
kania. Trochę tego było. Nie liczyłem dokładnie.
Ilościowo to było najlepsze grzybobranie w tym roku. Pełny kosz i trzy czwarte siatki anużki. Szkoda, że pogoda nie dopisała. Łażenie w półmroku i czasami w deszczu nie jest zbyt fajne. Nie można fajnych zdjęć porobić i gorzej się szuka. Ale grzybów rośnie tyle, że nawet ślepy powinien znaleźć.
Ceglaki niektóre takie wielkie że można się o nie potknąć i przewrócić.
Prawdziwki albo pojedynczo albo w grupach po 5. Sporo wyrośniętych i robaczywych.
podgrzybków złotawych pełno na każdym kroku. W pewnym momencie przestałem się po nie schylać. I to w zasadzie tyle. Poza spotkaniem z lochą i prosiakami i uniknięciem spadającej z drzewa gałęzi nic ciekawego się nie wydarzyło. No to byle do soboty 😊