Wczoraj pół godzinki deszczu. Mało, malusieńko, ale był i zrosił ziemię, lasy. Dzisiaj oczywiście leśny spacer. Właściwie nie ma o czym pisać. Zbiory ciągle takie, albo prawie takie same. na obrzeżach 18
maślaków ziarnistych, a w głębi lasu 15
podgrzybków złotoporych……………..
Ranek w rosie. Wczoraj całe pół godziny deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz- marzycielka ze mnie. W każdym razie popadało. Słoneczko na niebie, a ja w stronę lasów wypadzik poranny uskuteczniam. Za skarby świata nie zrezygnowałabym ze spaceru po lesie po wczorajszym deszczu. W lesie tym razem, nie tylko drożynki zmoczone, ale wszystko wokół, gdzie by stopy nie postawić. To uwielbiam. Pokryte kropelkami deszczu listowie, skrzące się w porannym słoneczku. Zupełnie inny klimat w lesie, wilgotne przesycone żywicą powietrze. Cudownie. Na nic z grzybów nie liczyłam. Tak sobie powolutku po lesie spacerowałam, mając w pamięci i przed oczyma zbiory naszej Fijajum. Popatrywałam w dębach, bukach, gdzie w normalnych sezonach rosły
borowiki, ale dzisiaj niestety żadnego z tych upragnionych gości nie spotkałam. Taka widać moja dola- chodzić napawać się lasami i cieszyć innych osiągnięciami. Las się nade mną chyba ulitował i co mógł na mej drodze ukazał. Znalazłam na obrzeżach 18 maślaczków ziarnistych. Natomiast wzdłuż leśnych ścieżek i głębszych lasu zakamarkach 15
podgrzybków złotoporych. Przekwitłe i siejące grzybnię dorodne purchawki. Troszkę innych pojedynczych blaszkowców. Pobyt w lesie umiliły swoimi figlami dwie przesympatyczne wiewiórki. Hałasu tyle narobiły, jakby jakiś gruby zwierz w krzewach baraszkował. Przemiłe rude leśne piękności. Spacer udany, zbiory przewidywalne- choć ilością i jakością byłam mile zaskoczona. Może niebawem w przyszłości nie tak znów dalekiej coś z bardziej oczekiwanych okazów uda mi się pozyskać. Wlesie spędzone ponad dwie godzinki i przedeptanych 6 km. Brak grzybów to i dystans całkiem spory. Nasycona mokrym, słonecznym lasem przesyłam z mych stron przemiłe pozdrowienia :)