Kochani czytelnicy tego forum. Po wielce ciekawym sezonie i ja postanowiłem napisać podsumowanie przyznając że ten sezon był wielce ciekawy i emocjonujący.
Mieszkając w Warszawie podsumowanie umieszczam w innym województwie jako że 80% mojego "grzybowego czasu" tamże spędziłem.
Moje zbieranie rozpocząłem 15 sierpnia zbiorem... jednego
borowika i przejechaniu ponad dwudziestu kilometrów rowerem zwiedzając połacie lasu między Skarżyskiem Kamienną a mitycznym Zagańskiem. Okazało się że te zwiady przyniosły efekty w październiku ale o tym później. Następna wyprawa 22 sierpnia przyniosła już efekt w niezliczonej ilości (pewnie 400-500 sztuk) potwornie robaczywych
borowików i kilkudziesięciu
ceglasi których mogłem nazbierać sporo więcej i niewiedzieć czemu nie nazbierałem a marynowane okazały sie przepyszne.
Borowiki były tak robaczywe (może 30-40% % kapeluszy do wykrojenia) że postanowiłem dać sobie spokój do jesieni.
Początek września to dwie duże fale opadów które omineły środkowe Mazowsze i pominęły całkowicie wschód kraju. Świętokrzyskie dostało za to porządną porcję deszczu a potem relatywnie niewysokie temperatury. Efektem było 5 wypraw po
Borowiki w odstępach kilkudniowych od 14.09 do 28.09. Każda wyprawa była coraz efektywniejsza a ostatnie 3 to już było borowikowe eldorado. Ostatnie dwie w towarzystwie ojca który powiedział mi że jak go nie zabiorę w przyszłym roku to się na mnie śmiertelnie obrazi i wogóle nie ma mowy, on ma dużo siły i jak będzie trzeba to będzie ze mną robił te dodatkowe naście km na rowerze w poszukiwaniu miejscówek - ciekawe. Wszyscy bliscy znajomi zostali obdarowani borowikami, zapasy suszu starczą na dwa lata. Dodam jeszcze fakt że przez te dwa tygodnie praktycznie pomiajałem inne grzyby poza ceglakami i małymi
kozakami czerwonymi wreszcie po dwudziestu latach udało mi sie znaleźć 6 przepięknych
borowików sosnowych.
Acha, co ważne kombinowałem z miejscówkami i te najmniej oczywiste dawały zawsze najlepsze efekty.
Po prawdziwkowym szaleństwie tydzień przerwy i wizyta w rodzinnych mazowieckich stronach z miernym efektem w postaci kilkudziesięciu
podgrzybków.
Dzień 13 października to najpiękniejszy "grzybowy dzień" tego roku. po doniesieniach o rydzach wybrałem się na "miejscówki" zaobserwowane w sierpniu. Pogoda bajeczna, ulubiony październik, 20 stopni ciepła, nikogo w lesie i rydzowe eldorado. Znalazłem 3-4 miejsca z ilością
rydzów "nie do wyzbierania". A dodatkowo na "pustych we wrześniu" bukach około 30-40 cudownych
borowików i kilka przepięknych
koźlarzy dębowych i czerwonych. Te 6 godzin w lesie zapamiętam długo, sam w lesie, opadające liście, ciepły jesienny wiatr, piękne
Borowiki i ciężar koszyka plus zapasowych siatek, po prostu bajka...
Potem jeszcze jedna wizyta w mazowieckim z lepszym efektem - pół największego kosza
opieńki,
podgrzybków i na okrasę kilka ślicznych
borowików.
27 października to pożegnanie z świętokrzyskimi lasami w efekcie pół dużego kosza starszych osobników
rydza (3 razy tle zostało w lesie z uwagi na wiek i brak możliwości przerobowych) plus kilka przepięknych
borowików w lesie liściastym. Grzybobranie iście nostalgiczne, drzewa już bez liści, grzyby schyłkowe ale pogoda prawie letnia z temperaturą ponad 20 stopni.
Ostatnie "grzybki" to okolice Wyszkowa i pogoń za "novemberusem" dnia 9 listopada. Udana, kilka
prawdziwków wpadło, pogoda przyjemna, zupełnie nowa miejscówka została wstępnie poznana. I to tyle, grzyby zimowe z braku czasu niestety odpuszczone choć wpisy Niszcza prowokowały.
Oddzielnie chciałem napisać że tak dużo ciekawych wpisów jak w tym roku nie było chyba jeszcze nigdy na tej stronie. Mam wrażenie że przez ostatnie 2-3 lata utworzyła się wielce ciekawa grupa "grzyboświrów". Kiedyś tę stronę czytałem tylko jesienią a od dwóch lat czytam od deski do deski przez cały rok. Pozdrawiam was wszystkich serdecznie i oby następny rok był równie udany towarzysko i grzybowo choć w tym drugim przypadku to nie wiem czy to jest możliwe. Może uda mi się was kiedyś poznać osobiście...