Las mieszany: 2
koźlarze czerwone, 5
maślaków Witajcie. Tak jak obiecałem sprawdziłem co w lesie piszczy. Tak więc niemiłosiernie piszczą i skrzypią drzewa targane wręcz "halnym" wiatrem i do tego tylko 2 stopnie - warunki spartańskie no ale cóż twardym trzeba być, co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Sprawdzam fotopułapkę nastawioną na bobry - brak plików, sprawdzam swoje miejscówki grzybowe - brak plików. Pomyślałem trudno nie zawsze jest maj. No i po 1,5 godzinnej syberyjskiej tułaczce na mojej dróżce pojawia się ON - piękny dojrzały aczkolwiek skulony od zimna
koźlarz czerwony. Jaki on był wzruszony i szczęśliwy, płakał jak dziecko, myślał, że już tu zostanie sam w ciemnym zimnym lesie na pastwę mrozu i wilków (ja też ukradkiem obtarłem łezkę). Poprosił mnie o ostatnią przysługę - marzy mu się ostatni raz (świadomy upływającego czasu) wygrzać / wysmażyć się na słoneczku - wygrzanie / wysmażenie mu obiecałem ale z tym słoneczkiem to już nie da rady. W dalszej drodze spotkaliśmy jeszcze 2 maślaczki - znów wzruszenie czerwonego, że dopełni swe dni wśród pobratymców. Natomiast jak już na ostatniej ścieżce w drodze do domu spotkaliśmy 2 czerwonego wszyscy już płakali ze szczęścia jak bobry (i ja już też nie kryłem łez). Jak już wszyscy ochłonęli ruszyliśmy objęci w podskokach do domu. Do naszej wesołej drużyny na skraju lasu dołączyła kolejna drużyna
maślaków. Uściskom, całusom i zabawom nie było końca. Taką oto wesołą historyjką przyszło mi się pożegnać z czerwonymi i sezonem 2019. Niestety już chyba więcej nie dam rady - od dzisiejszej nocy do już skrajnej pogody maja jeszcze dołączyć minusowe temperatury. Pozdrawiam.