Dzisiaj grzybów znacznie mniej. Tyle co w koszyku. Trochę maślaczków,
podgrzybków, i dwie
kanie.
Najpierw pognałam na Wieżę Bismarcka. Odkąd pamiętam, zawsze były tam grzyby. Las liściasty z przewagą buka. Sporo wilgoci w lesie i zero grzybów. Spotkałam jedynie parę z pieskiem zbierającą
opieńki. Wycofałam się i zmieniłam lokalizację. Kolejne miejsce to las między Mścięcinem a Skolwinem, w rejonie bylej leśniczówki. Las bukowy z domieszka brzozy i sosny. Las jak z horroru. Ciemno mokro i zimno. Echo grzybów, a wcześniej można było
opieńki kosić.
Już bardzo zmarzłam w tych gumobutkach, bo przecież temperatura niewiele na plusie. Było jeszcze dość wcześnie i pojechaliśmy dalej. Trafiliśmy do lasku między Karpinem a Dębostrowem. Las typowo sosnowy z domieszką dębu i brzozy z wysoką trawą. Grzyby jedynie na skraju lasu, w glębi brak. Sporo
muchomorów czerwonych. W środę ma być spore ocieplenie. Liczę że jeszcze coś nazbieramy.