Grzybów było w bród... zacytuję za naszym wieszczem narodowym - 187 sztuk
podgrzybka i zrywka
opieniek w 2,5 godziny... sama! 💪😜
Grzybów było w bród, brudu też nie mało... przy takiej ilości grzybow ręce czarne aż miło 😊 Dziś od niepamiętnych czasów na prawdziwym grzybobraniu byłam... takiej grzborzezi dawno nie czyniłam!! 😂
podgrzybek za
podgrzybkiem w kolejce do wykręcenia czekał cierpliwie - ponadnormatywna ilość grzybów dziś w lesie sosnowym na mnie czekała.
podgrzybki rosły jedną masą zwartą, całymi koloniami, różnego wieku i wzrostu. Jak w ukropie ruszać się musiałam, cały czas z puklem na plecach... w ogóle się nie prostowałam 😁 i najgorsze co - non stop przez zagracone chrustem rowy przełazić mi trza było, bo w nich najprzystojniejsi z przystojnych ciepłe gniazdka sobie uwilło 😏 I tak raz górą szłam, raz doliną, co rusz po grzyba sięgałam, chwilami na siedząco nawet zbierałam!😀 A tu czas goni, zmrok nadciaga,
podgrzybki wciąż szturmują, grubaśne
opieńki do nich dołączają.... istne szaleństwo!.... te cholery do zawrotu głowy mnie doprowadzają! 😱 W końcu "mam was dość" powiedziałam, na pięcie się obróciłam i nie rozglądając się już nigdzie, przed się drogą wprost na parking pognałam. Koszyk pełniutki, targać co było. 😫 Zajechana jak koń po westernie do auta wróciłam, na ławce usiadłam, grzyby policzyłam. 187 sztuk... toż to absolutna chojność lasu!... rekordowy wynik w tak krótkim czasie zaliczyłam 😜😀