W dwie godziny, w dwie osoby 52 grzyby, w tym 3 umęczone
kozaki, reszta
podgrzybki ale większość starszych. Eh czyżby koniec w tych rejonach podgrzybkowego eldorado?!
Spacer od 8 do 10, początkowo nastawieni na ostre zbiory (mąż wziął nawet wielki kosz, taki plastikowy jak w sklepach), z każdym krokiem na miejscówkach ten entuzjazm padał. Do koszyka trafiały starsze już grzyby, które pewnie jakimś dziwnym trafem nikt nie znalazł, albo po prostu czekały na nas. Ciotka męża również grzybiara mówi zawsze, że "przeznaczonego grzyba dla Ciebie nikt nie zerwie", może coś w tym jest. W domu okazało się, że z 70% jest zdrowych. No cóż raz las darzy innym nie, ale co nie co wpadło, więc jest nie najgorzej. Pozdrawiam i życzę udanych polowań na grzyby.