Las młody sosnowy, taki puszysty mechaty. Puszysty bo w nim kupa puszek. Sporo
wodnichy i coś co przypominało
kurki ale
kurkami nie było.
A było to po 13,00 a przed 15,00 Gdzieś między Lublińcem a Herbami. Ale bliżej Herb. Trzeba mieć sporą determinację i wyobraźnię żeby liczyć na coś konkretnego. Z tym pierwszy to u mnie różnie, natomiast z tym drugim - oj czasami takie rzeczy sobie wyobrażam że aż mi wstyd przed samym sobą. Kilka
podgrzybków które zapewne spóźniły się na główne danie i bardziej nadawały się na odział geriatryczny niż stołowy.
Wodnicha nie jest moim ulubieńcem, a jest jej sporo. Zostały mi jeszcze dwa słoiczki z ubiegłego roku to będzie na prezent. W sobotę 18 listopada spotykamy się w Chudobie Sobiszu. Twardziele wiadomo, a mięczaki jak nie chcą być mięczakami to też niech przyjadą. W kupie raźniej, kupy nikt nie ruszy.:-)