Ostatnie
podgrzybki (6 sztuk) znalazłem w starym lesie sosnowym, z podszyciem mchowo-borówkowym. Jeden
maślak na drodze leśnej. Już chyba zamykam sezon grzybiarski, co nie oznacza końca wypraw do lasu.
Pogoda nie bardzo sprzyjała mojemu optymizmowi, ale cóż, wolnego od pracy dnia nie mogłem tak po prostu spędzić w mieście. Na szczęście przestało padać prawie natychmiast po wejściu do lasu, to znaczy, że chyba mam znajomości w niebie. Postanowiłem rozsądnie nie napalać się na żadne grzyby, tylko trochę powałęsać się po rzadziej odwiedzanych rewirach położonych w pobliżu rzeczki Świbskiej Wody. Jednak po drodze i tak musiałem przejść przez świbskie góry, gdzie zawsze wpadną jakieś
podgrzybki. I tym razem się udało, po godzinie miałem w koszu 6
podgrzybków i
maślaka. Resztę czasu tzn. 3 godziny, poświęciłem na spacer i rozpoznanie. Znalazłem fajną miejscówkę buczynową, jest na jednym ze zdjęć, ale dopiero za kilka miesięcy dowiem się, czy jest coś warta. Poza tym leży przy drodze, pewnie wielu ludzi ją odwiedza, to jednak mi nie przeszkadza. Ważne, że jest. W lesie znalazłem to, czego tam zawsze szukam: piękno i spokój, a oprócz tego niestety, cały czas śmieci. I, niestety, zostawiają je przede wszystkim pracownicy LP. Przy każdej wycince i nowych nasadzeniach zostawione flaszki, puszki po piwie, worki, puszki po zagrysze. Masakra! Przytargałem następne dwie torby, a końca nie widać.