To był jeden z" TYCH" dni spędzonych w lesie, o których będę mogła za jakiś czas śpiewać " To były piękne dni". Ciepły, słoneczny dzień w jesiennym, kolorowym październikowym lesie. W takim dniu w powietrzu czuć potwierdzenie słuszności decyzji bycia w miejscu, w którym właśnie byłam. Raj dla wzroku, węchu i umysłu. Wszystkie ubytki w "centralce" uzupełnione. Poziom endorfin wyrównany. W takim nastroju można niemalże fruwać po lesie. Do tego grzyby jako wartość dodana i " przepis na szczęście" gotowy. Przez pierwsze pół godziny spaceru po "leśnym raju" mój grzybiarski koszyk świecił pustkami. Ani w trawie, ani w jagodzinach, ani w paprociach żaden grzyb się nie ujawnił. Bez cienia smutku czy żalu jakiegoś wędrowałam dalej. Nagle moim oczom ukazał się osobnik z lewo-dolno-górnego zdjęcia. Stał sobie na placku suchego igliwia. Nie wiem co go tak wygło, może na słońce się zapatrzył. Wokół niego koledzy (zdjęcie obok). Wszstkie "chłopaki" jak malowane. To był mój pierwszy róg obfitości, a zarazem początek solidnych, jak się później okazało zbiorów. Zaczęły pojawiać się pojedyńcze
podgrzybki, przeważnie na igliwiu. Doszłam do miejsca, które okazało się być rogiem nadobfitości. 57 xerocomusów badiusów naraz!
podgrzybki,
podgrzybki pełne snu, gdzie nie spojrzeć
podgrzybki,
podgrzybki tam i tu. Tak właśnie było. Ale tym razem nie na igliwiu a we mchu. Idąc dalej, co jakiś czas uzupełniałam koszyk o dwie, trzy sztuki. W końcu trzeci róg obfitości- czarnej, grubej, z daleka widocznej. Patrzę i aż mi oczy zatrzęsło! Sosna z pojedyńczą brzozą. Samo igliwie, gdzieniegdzie kolorowy listek brzozy i One w roli głównej. Tak jak na zdjęciach widać - kupą mości panowie. Trzy duże zdjęcia to oblężenie jednej sosny. Tu koszyk napełniony został po brzegi. Powrót do samochodu nie był już tak przyjemny z racji "słodkiego" ciężaru do dźwigania. A po drodze jeszcze wyskakiwały "murzynki". Dobrze, że torba płócienna była " na wszelki wypadek". I tak oto dzisiejszy, radosny pobyt w lesie zakończyłam wynikiem 238 sztuk
podgrzybka. Siły fizycznej trochę ubyło, za to psychicznej... jak rogu obfitości;-)