Niedzielny spacer po lasach jaworskich początkowo za Siedmicą. Sporo samochodów przy drodze. W lesie kałuże na drogach, ściółka dobrze mokra. Godzina 12.00 spotkałam parkę grzybiarzy w koszyku mieli zakryte dno
podgrzybkami. Jako, że do lasu weszłam dosyć pożno pozostało mi tylko znaleść grzybki niezauważone, pominięte przez rannych grzybiarzy. Z tego lasu wyniosłam 3 duze zdrowe
borowiki ceglastopore, kilka młodych zdrowych
podgrzybków i parę maślaczków (na foto) i oczywiśćie jak zawsze doznania wzrokowe... Udaje sie w kolejne miejsce grzybowo -spacerowe tj, Muchów. Na parkingu 4 auta, zostało i miejsce dla nas (zawsze towarzyszy mi mąż, uwielbiamy takie łazęgi leśne) idziemy tam gdzie powinny być
podgrzybki i są piekne, młode i zdrowe :) Godzinne spacerowanie przerywa deszcz. Kropelkowa orkiestra gra swój rytm a my spokojnie czekamy na finisz... przestało padać, idziemy na drugą stronę lasu w kierunku Lipy. Mnóstwo pokopanych niejadalnych grzybów, pozostawiane opakowania szklane po napojach "wzmacniających"... w tej części lasu była jednym słowem hołota a nie grzybiarze, sory taka prawda!. Z tej części lasu wyniosłam kilka
podgrzybków i to zdrowiutkich. Z moich obserwacji wynika, iz nie należy sie zniechęcać, zawsze sie cos znajdzie. Grzybów w wielkich ilosciach lasy jaworskie jeszcze nie oferują ale i bez nich można cudownie spędzić czas w lesie. Pozdrawam grzybniętych i tych zwykłych miłośników lasu.