Witam serdecznie, aby uniknąć słowa gorąco - przeczytała doniesienia z tego i innych województw. W sierpniu z wielu powodów nie mogłam wybrać się do lasu i dlatego postanowiłam nadrobić to teraz. Zazwyczaj oceniam sytuacje po opadach w Zamościu, właściwie to ich braku, ale udało mi się ostatnio spojrzeć na mapę opadów i kilkadziesiąt kilometrów dalej polało dwanaście dni temu. Dwa dni za wcześnie, ale sami rozumiecie jak to jest, musiałam odwiedzić nieznajomy las. Zaskoczenie wielkie, bo nie spotkałam drzew iglastych, co wprowadziło mnie w dezorientację, ściółka mokra, w koleinach kałuże, a ja nie wiem, w którym kierunku się udać. Czemu nie lało w znajomych mi lasach! Przechodząc do sedna –
kurek było dosyć sporo, dwa
koźlarze babki, dwa
piaskowce kasztanowate, gołąbki, nawet młode, tak robaczywe, że bez czytanie etykiety daję im 90% białka w grzybie. Cały zbiór zakrył dno koszyka i z tej radości nie zrobiła zdjęcia. Rewelację stanowił sromotniki smrodliwe i
czarcie jaja, które sfotografowałam, ale ktoś wstawił podobne zdjęcie. Spotkałam sporo młodej maślanki, kilka egzemplarzy
muchomora sromotnikowego i parę stanowisk zwiędłego
łuszczaka zmiennego, dwa
kolczaki, ale wyrośnięte ponad miarę, inne niejadalne sporadycznie. Las był o tyle ciekawy, że pasmami poprzedzielany polami uprawnymi. Zakwitły pojedyncze zawilce, to taka sympatyczna niespodzianka. Nie wiem, co napisać na zakończenie, bo systematycznie śledzę prognozę pogody, jakoś to będzie, choć życie bez leśnych emocji wydaje mi się nudne. Pozdrawiam.