szerzej:
Dzień i poranek jak wiele innych; szary z możliwością wystąpienia deszczu- co niestety nie nastąpiło, ale jednocześnie jak inny od ostatnio opisywanego po deszczowym show które miało miejsce w środę. Dzisiaj las już porządnie przesuszony. Śladów ostatniej deszczowej scenerii próżno byłoby szukać. Dukty leśne suchuteńkie, pobocza również, powietrze w lesie dusznawe, bez tej cudownej wilgoci i rześkości. Jednak narzekać nie mam na co, bo jak by nie było las to las, i zawsze przyjemnie w nim się schronić, pospacerować, pooglądać - zawsze coś nowego da się zaobserwować, i porozglądać, bo zawsze istnieje możliwość na jakiś leśny cud. Do tego cudu bym zaliczyła napotkane na poboczu- z daleka się pięknie wdzięczące stadko kań. Rozpostarte paradnie kapelusze zawsze kojarzę z letnim takim od słoneczka parasolem. W miejscu, gdzie je znalazłam- sucho, suchuteńko. Jak udało im się wyrosnąć- nie mam pojęcia. Choć czytając doniesienia z okolic- widzę czarno na białym, że jednak nasze lasy coś tam przemyślały i na te niewielkie opady zareagowały w oczekiwany przez nas sposób. Obłowiona w grzyby- nie noszę jeszcze kosza, lecz torbę eko, co by durnowato nie wyglądać- szczęśliwa ze znaleziska, wolnym kroczkiem, bacznie penetrując ostępy ruszyłam dalej. Długo nie musiałam czekać- na pniu pojawił się piękny młodziutki żółciak siarkowy. Jadłam, lecz nie jestem amatorką, a więc pozostał w lesie. Dzisiaj przepyszna- taka ful wypas- kolacyjka mnie czeka- grzybowe schabowe. Czekam na nią z utęsknieniem. Wszystkich serdecznie pozdrawiam z mych już powolutku grzybnych okolic- serdeczności :))))))))))
szerzej:
Te dwa zdrowe będą do jajecznicy jak znalazł.
szerzej:
Wczoraj popadało i to tak dość obficie, jak na moje tereny. Już wcześniej robiłam rekonesansy leśne a trofeami były niestety tylko blaszkowce. Przytrafiały się kępki maślanki, krowiaki cudownie do pni poprzytulane, czernidlaki w kilku wersjach, ale z tych z rurkami ani śladu. Dzisiaj nie mogłam odpuścić. Z rana dość słonecznie, powietrze rześkie, lasy mokre, nic tylko wybrać jeden z nich i do niego popędzić. Wejście w las, taki bogaty we wszystko, bo i w drobne krzaczorki, mech i pomniejsze kępki traw, pokrzywy i inne zieloności, a także bogaty różnorodny drzewostan- dęby, buki, sosny, klony, brzozy. Od terenów liściastych po mieszane i sosnowe. Było gdzie się powłóczyć i na "mokro" te piękności pooglądać. Na samym wstępie zachwyt budziło wysycone chłodną wilgocią leśne cudowne powietrze. Ach jak dawno tak pięknie w lesie nie było. Aromat lasu niesamowity- mało tego miejscami czułam zapaszek grzybni. Cały pachnący las, świeżutko wyprany, listowie i igliwie paradowało przed oczyma skąpane w skrzących w słońcu kroplach deszczu. Raz po raz drzewa dzieliły się ze mną tym deszczowym skarbem, pokrapiając od czasu do czasu moją skromną osobę. Wszystkie zielone roślinki, nawet pokrzywy wyprostowane, nasycone deszczem, po prostu paradne. Aż miło było popatrzeć na ich chwilowe szczęście. Ja oczywiście cała w skowronkach. Być w takim lesie i mieć wszystko co w nim najpiękniejsze na wyciągnięcie ręki- bezcenne. Co natomiast grzybków się tyczy to znalazłam purchaweczki, małe bo małe, ale były, czernidlaki w kiepskiej kondycji, no i oczywiście maślaczki. Malutkie, dopiero co ze ściółki łebki wystawiły, ale jak na zawołanie po deszczu się pojawiły. Ponieważ to były ziarniste, a więc te najwcześniejsze. Zachwyt mnie ogarnął na ich widok, bo coś jednak zaczyna się dziać. Łudzę się, że ponieważ teraz to i noce coraz dłuższe i rosa rankiem się pojawia, może jeszcze jakieś mgły - i u nas też rozpocznie się leśne eldorado. Tego sobie i wszystkim przemiłym portalowcom z serca życzę- serdecznie pozdrawiam :) Dość długo nie pisałam, bo nie było o czym- susza, susza, i jeszcze raz susza. Może to się odmieni :)