(0/h) Dziekuję za pozdrowienia. Już zaczęłam rozdawanie. W okolicach Gdyni już niestety po grzybach, pozostaje jeszcze nadzieja na sobotni wypad i pewnie tym razem naprawdę ostatni. No i tak to wygląda, że żeby połazić po lesie z nadzieją na jakiś grzyb, jedziemy prawie 80 km. Oczywiście z kawą w termosie i kanapkami w koszyku. Nic lepszego pod słońcem. Aż żal, że do nowego sezonu trzeba czekać tyle miesięcy. Aniu, nie znamy lasów w okolicach o których pisałaś, szansa na spotkanie w lesie żadna a szkoda. Myślę, że wszyscy którzy zamieszczają tutaj jakiekolwiek informacje, to tacy trochę zakręceni. Ale to jest cudowne hobby. Zimą oglądam zdjęcia lasu z wypraw jesiennych i jakoś to leci do nastepnego sezonu. Pozdrawiam.
(10/h) W 2 godziny spaceru zebrałem 22 podgrzybki brunatne i trochę opieńki miodowej. Drugie tyle zostało w lesie z powodu znacznego nadjedzenia przez ślimaki i robaczki.
(13/h) Pozdrawiam Dziunie. Jak bym czytała o sobie. My z meżem tez jesteśmy takimi zapaleńcami. Jak wypad do lasu to tylko grzyby. Jeżdzimy w okolice Sulęczna, {Parchowa, Bawernicy. Zbieramy olbrzymie ilości i oczywiście w 80% rozdajemy na lewo i prawo. I żyjemy lasem. Może się kiedyś spotkamy na jakims grzybobraniu. Ludzie w lesie mijja się jak obcy a ja lubie pozdrowić, porozmawiać.
(10/h) Podobno byliśmy dzisiaj ostatni raz na grzybach. To samo mówiłam w ubiegłym tygodniu, więc kto wie ? Kilka mocno sfatygowach podgrzybków, garść kurek no zielonki. dwa słoiczki w occie i dwie porcje zamrożone na zupę zimową porą. Uzbierała się cała kobiałka we dwie osoby w ciągu 3 godzin. Tym razem mój mąż był lepszy. Pogoda cudna, las też, oby jak najdłużej. A grzybiarzy - zero oprócz nas dwóch starych grzybów. Czasem się zastanawiam, czy ten pęd po grzyby to już nie jest choroba? Przecież nie jesteśmy w stanie zjeść tych przetworów. Robię i rozdaję. A zbieram grzybki od dobrych 50 lat. I jeżdzimy po kilkadziesiąt kilometrów a bywa że i 500 km. Pozdrawiam zapaleńców - do przyszłego sezonu.