Z dużej chmury, mały deszcz. Coś tam podudniło, coś pomruczało i się skończyło zanim zaczęło. Parę kropel jak kot napłakał. Wielkich nadziei sobie nie robiłem, ale coś tam z lasu wyniosłem. Z Tychów co znalazłem tylko dwanaście trafiło do koszyka a i tak połowa miała "kreta".
Kozaki grabowe po malutku schodzą do podziemia. Ich miejsce zaczynają zajmować
podgrzybki. Uważam że jak na tak nierentowną pogodę to i tak wypadłem nienajgorzej. Pozdrawiam i do zobaczenia. E.