las liściasty i mieszany: 22
koźlarze czerwone, 1
koźlarz topolowy (nie widziany od wiosny), 8
borowików, kilkanaście młodziutkich
maślaków (sporo spotkanych
babek ale ze względu na ich właściwości wodochłonne (a wczoraj całą noc i cały dzień lało) babkom zostało odpuszczone).
Witajcie. Zniesmaczony po słabym 10-listopadówym grzybobraniu (zapowiadającym koniec sezonu) i całkowicie dobity wczorajszą fatalną pogodą (uciekła mi kolejna szansa na zaobserwowanie i uwiecznienie tranzytu Merkurego) zamiast siedzieć i użalać się nad niepowodzeniami postanowiłem działać i odmienić koleje losu. Szybko przeanalizowałem sytuację: miałem słabo 10-go a spotkany inny miłośnik grzybozbieractwa miał całkiem fajnie, no i zapaliła mi się kontrolka. Młodego przyrostu nie ma, ja swoje stałe miejscówki już wyzbierałem to znaczy, że trzeba ruszyć na dziewicze tereny. Szybko przeanalizowałem miejscówki gdzie w poprzednich sezonach zbierałem ukochane, zmapowałem do bufora pamięci i w drogę. No i strzał w dziesiątkę, wszelkie smuteczki i żale poszły w zapomnienie a ja zatracałem się pośród czarodziejskich czerwonodajnych leśnych ostępów. Tak więc wysyp z końca października był bardzo rozległy i objął swym obszarem 100% miejsc - i to tych miejsc, które w tym sezonie jeszcze nie rodziły lub rodziły sporadycznie. Po dzisiejszych mocnych emocjach (a uwierzcie mi, że takowe doświadczyłem), już z podniesioną głową mogę pogodzić się z kończącym się czerwonym sezonem. Ale podejrzewam, że jeszcze będę próbował;-) Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.