podgrzybki, podgrzybki i jeszcze raz podgrzybki. Sześćdziesiąt z hakiem. Las ten sam co zeszłym razem. Pozbierałem to co inni o minelii. Młodych nie było, więc brałem to co jest. Bo na imieniny koleżanki żony z pustymi rękoma nie wypada. Koleżanka tak się "ucieszyła", że od razu część wkroiła do sałatki śledziowej. Zakąska wyszła wyśmienita. Tak orzekli goście. Ja, na wszelki wypadek, wyjadłem same śledzie.:-)))