134
podgrzybki i 1
prawdziwek Wreszcie nastał ten dzień w którym mogłam zobaczyć, dotknąć pierwsze grzyby leśne. Gdy zobaczyłam pierwszego małego
podgrzybka to nie wiem sama czy to był taniec Indianina, czy też coś innego. Cieszyłam się z tej zdobyczy niczym Gargamel, który pochwycił Smerfa. I zaczęło się dalsze poszukiwanie. Grzyby w niektórych miejscach to aż same wołały chodź do mnie, zerwij mnie, ale co niektóre to grały ze mną w chowanego. Trzeba je było wyciągać z jagodzin obrośniętych mchem i raz po raz wołały a kuku tu jestem. Ale te chwile to chwile oczekiwane, wytęsknione. Gęba uśmiechnięta od ucha do ucha jak zobaczyło się te cudeńka. Taka radość w człowieku powstaje, że zapominana ile ma lat cieszy się jak małego dziecko ze swej pierwszej zabawki. Po drodze od Tarnowskich Gór to na parkingach niewiele samochodów, bo i też grzybów za wiele nie ma. Napisałam 134
podgrzybki i 1
prawdziwek, ale wszystkie rosły w miejscu które nie było większe od boiska do piłki nożnej. Zebranie tego zajęło około 1 godziny a pozostałe 2 godziny to chodzenie i wypatrywanie grzybków w runie leśnym. Miałam wielkie szczęście, że trafiłam na to miejsce bo inaczej to byłoby wielkie zero. Jak mi się uda to dołączę fotkę. Pozdrawiam wszystkich grzybniętych.