Tak konkretnie to grzybów w górach jest "około mnóstwo". Rosną jak na drożdżach, i niech nie zwiedzie Was raport z pobliskiej Glinki. Ilość wskazana w zgłoszeniu: "pięć" wynika jedynie z tego że nie byliśmy na grzybobraniu. Serce sie czasem krajało na dziesiątki
rydzów,
kolczaków i innego dobra jakie zostało w korbielowskich lasach. Mistrzem, absolutnym mistrzem świata w czasie minionego weekendu został mianowany "ogryzek"
maślaka pstrego znaleziony w "strefie śmierci" bez butli z tlenem na 1531 metrze nad poziomem Bałtyku.
Podglądamy z dołu, z doliny – Pilsko - drugą beskidzką Fudżi-Jamę i przychodzi najpierw mnie, potem nam ( ech ta siła przekonywania :) ) do głowy na szybko wymyślony plan. Taki oto żeby zamiast standardowo, znakowanym szlakiem turystycznej pielgrzymki pójść trochę na skróty, trochę na kompas, lasami, ścieżkami do zwózki drzew, trasami ośrodka narciarskiego iść od doliny Kamiennego na Buczynkę i dalej na Hale Miziową. W końcu sezon na grzyby trwa w najlepsze. A nuż w lesie, czy choć na jego skraju trafi się jakiś wypasiony
borowik ? Po krótkiej chwili okazuje się, że mój chytry z założenia i misterny plan nie był specjalnie epokowym odkryciem. Ładnych kilka grupek podąża tymi samymi słonecznymi polanami pod górkę, co więcej też łypią raz na prawo, raz na lewo wypatrując
prawdziwków. Ale, ale – nie z nami te numery. W końcu w temacie borowików ani ja, ani tym bardziej Paweł nie wypadliśmy sroce z pod ogona. Znalezienie takich rumianych „chlebków” ( co ważne bez mięsnego nadzienia ) to dla nas „chlebek” powszedni i tylko kwestia czasu. Więcej..... w pierwszym tazokowym dopisku. Pozdrawiamy Tazok & Paweł Tarnów