4
prawdziwki, 7
ceglaków i kilka
kurek, dlaczego tak mało? A przecież w górach... i to jakich?
Ostatnie doniesienia z suskiego napawały optymizmem. O ósmej trzydzieści pięć pani Vincentowa zamówiła kawę na stacji benzynowej w Chełmku. Półtorej godziny później, trzymając kciuki za Andrzeja Bargiela zjeżdżającego na nartach z "dachu Świata", sprawdziłem pierwszą, drugą i trzecią miejscówkę z widokiem na "dach Beskidów", lipa. Ale nie samymi grzybami Beskidy stoją. Ponad dwie godziny później zmęczony podróżowaniem w swoi plecaczku Alfik, chrapał wyciągnięty na ławce w "objęciach" rześkiego mikroklimatu przepięknego 8 metrowego wodospadu. Przy szlaku, trzy
prawdziwki, zostały w lesie, dwa malutkie i jeden rozdeptany. W drodze powrotnej wodospad mieliśmy cały czas nad głową. Jednej rzeczy nie przewidziałem, Alfik nie ma kurtki z membraną, plecaczek też nie jest wodoodporny. Przekupiłem go kiełbaską z żurku w barze górnej stacji na Mosornym i chyba jest OK. Zamiast smażonych
kani grillowany oscypek, nie jest źle :))