Niedziela, późne, bardzo późne popołudnie. Lasy głównie liściaste - bukowe. Głównie
prawdziwki i
ceglasie. Kilkanaście ładnych
podgrzybków brunatnych,
kurki. Więcej w rozwinięciu
Wracam sobie z grzybobrania. Udanego jak fiks. Kolejny raz w czerwcu - udanego jak fiks. Widziałem przed chwilką zająca co patrzył smutnym wzrokiem na mój koszyk. Skulił się biedny na widok wilka z pełnym koszem, położył uszy po sobie i wyglądał nie przymierzając jak Robert Bez Łupieżu po wczorajszym meczu - a nie jak zając szarak. Nie chce mu robić przykrości. Więc zdjęcie plonów tylko w miniaturce. Wziąwszy pod uwagę, że to była niedziela i godzina 20 z hakiem, można by się spodziewać, że wszyscy siedzą i patrzą w szklane ekrany na naszych orłów, które okazały się być jedynie karmionymi GMO kurczakami. Ale nie wszyscy siedzą i wcinają chipsy z piwem. W lesie nie ma TV, może i to lepiej dla zwierząt. Tak więc wracam sobie do samochodu, mijam alejkę lipowo – bukową – dosłownie kilka drzew w dolinie Brennicy i czuję na sobie czyjś przeszywający wzrok. Aaa to kolejny amator
borowików zapuszcza mi „żurawia „ do koszyka. Czy to ciekawska kuna, czy gronostaj – nie rozsądzę na 100%. Ale miło mi się zrobiło że nie jestem w lesie sam jak palec, więc w rewanżu puściłem „onemu” buziaczka na dłoni - a Ono mruknęło do mnie pod nosem: „ Noo! zaszalałeś! wilku „