Tym razem poszedłem do lasu w pobliżu swego domu. Zero.
W poszukiwaniu Świętego Graala, niekoniecznie Prawdziwkusa Listopadusa :)
Nie mogłem pojechać do swojego ulubionego lasu, tego samego gdzie Vincent spotyka
panienki w zielonych sukienkach bo tylna szyba w aucie rozpadła się na kawałki ze złości, że niechybny koniec sezonu grzybowego blisko.
Tym razem poszedłem do lasu w pobliżu swego domu, z jasnym celem – zostać milionerem!!!
Wiśta wio łatwo powiedzieć, zrobić już nie tak łatwo.
Odbyłem długą, męską rozmowę ze swym najlepszym przyjacielem, nazywanym pieszczotliwie kudłatym synem. Wytłumaczyłem mu, że ojciec gotuje rosołki, wychodzi z nim na spacery, kopie piłkę i czyni to z bezwarunkowej miłości. Wszystko fajnie, ale byłoby miło gdybyśmy byli bogaci. Wtedy czas poświęcony na wąchanie, spacery i wspólne przeglądanie rozbieranych stron ładnych suczek w necie liczylibyśmy w godzinach, a nie w minutach. Nawijałem mu, że skoro dziki, świnie i jakieś francuskie pieski potrafią, to właściwie dlaczego miałby nie umieć wspaniały, polski kundel o dumnym imieniu Puszek.
Tak Szanowni Państwo, chodzi o trufle!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ustaliliśmy, że jeśli znajdzie coś o nieziemskim zapachu ma ojcu od razu zasygnalizować.
Robił wrażenie, że wszystko zakumał, jeśli wierzyć w zapewnienia maksymalnie podjaranego psa po usłyszeniu magicznego słowa SPACER.
Nie będę owijał w bawełnę – daliśmy z siebie wszystko. Puszek biegał jak szalony. W miejscach, które go wyjątkowo zafascynowały bo długo węszył lub szczekał, jego ojciec próbował wykopać skarb. Trochę dziwne mi się zdawało, że wybierał miejsca gdzie na powierzchni leżała jakaś szmata, kupa leśnego ? stworzenia czy podejrzana chusteczka. Wierzyłem, że on wie najlepiej gdzie szukać.
Niestety, tym razem się nie udało. Pies widząc moją smutną minę był z lekka skonfundowany. W drodze powrotnej starał się mnie zachęcić do wspólnego niuchania, dziwiąc się, że nie kręcą mnie świeże zapachy przechodzących tamtędy niedawno napalonych psich dziewczynek. Nie martwił się, że mój/nasz pomysł na biznes czyli dostarczanie trufli do najlepszych restauracji na świecie na razie nie wypalił. Zdawał się zagadywać – łysy nie bój żaby, będziesz mnie zabierał 17 razy dziennie na spacer, to w końcu znajdziemy, cieszmy się chwilą. Coś w tym jest.... Spacer po uśpionym lesie był fajny i o to jesteśmy bogatsi. Na luksusy czyli własny las, własna sala kinowa, książki i dużo wolnego czasu dla mnie oraz niewielki harem psich ślicznotek dla niego przyjdzie jeszcze czas :)
Miał ktoś z Was, Artystów Grzybowego Szaleństwa styczność z truflami ?
Podobno Jura Krakowsko-Częstochowska jest potencjalnie dobrym miejscem ich występowania.
Poniżej link do filmu o truflach: https://www. youtube. com/watch?v=sGVQEkaWRjs
Pozdrowienia dla Pozytywnie Zakręconych :)