Może to nie było typowe grzybobranie, ale las w tej okolicy mógłby zadowolić niejednego grzybiarza. Mógłby we wrześniu, no może w październiku. Nam i dziś dał ogromną przyjemność...
Celem nie były grzyby, raczej naładowanie akumulatorów na następny ciężki tydzień. Na szlaku z Węgierskiej Górki na Glinne, jednego ze szczytów Korony Beskidu Żywieckiego, mój wzrok rejestrował wszelkie formy z rodziny Fungi. Większość blaszkowców i rurkowców niestety była nierozpoznawalna. Do ustalenia ich tożsamości prawdopodobnie potrzebne byłby badania DNA. W drodze powrotnej, tuż przed mostem na Sole mały chłopczyk niósł trzy, może cztery
podgrzybki w całkiem niezłej kondycji. Pozdrawiam wytrwałych.