Miejscówka obiecująca, entuzjazm ogromny, a efekty... kompletna katastrofa. Wpisuję 1 na godzinę, gdyż obawiam się że system nie przyjmie wartości ułamkowych. Objechałem rowerem lasy wokół Grzybna wykonując kilkanaście zarówno głębszych jak i bardziej pobieżnych penetracji, głównie w sosnę z różnorodnym podszytem (mchy, trawy, igliwie, jagody, paprocie). Przez kilka godzin znalazłem JEDNEGO
podgrzybka. To jak gol honorowy w sromotnie przegranym meczu. Moje złamane serce uratował niezawodny szczaw, którego całą torbę nazbierałem czekając na pociąg powrotny w Drużynie. Zimno, pochmurno, dżdżysto. Listopad...