Witam. Dzisiaj w piękny poranek przy + 11, bezwietrznie, ale i bez słoneczka- wszystkiego nie można mieć - pojechaliśmy z bratem w okolice Obornik. Tereny gdzie ostatnio zbieraliśmy grzyby ok 20 lat wstecz. Taka rodzinno-wspomnieniowo- pożegnalna eskapada. Wszystko bez właściwie planu- spontanicznie. Znaleźliśmy po dość długich zastanowieniach nasze górki- oboje pamiętamy zbierane tam słoiczkowe
podgrzybki. W lesie spokój, cisza, żywej duszy, tylko ślady niedawnej obecności dzików. Pochodziliśmy po górkach z wszystkich stron w poszukiwaniu tego ostatniego
podgrzybka. Po ok 2 godzinach bezowocnego łażenia zmiana taktyki. Ponieważ zaraz po przyjeżdzie znaleźliśmy na rowie 3
sowy - młode, no to pozostała nam penetracja rowów i poboczy. Tak znaleźliśmy 2 młode dość duże
zajączki i 6
maślaków. Ostatnie 2
maślaki zebraliśmy jadąc powoli samochodem- remis ja 1 szt i brat 1 szt. Wracając wybraliśmy drogę najładniejszą pokrytą szutrem, upstrzoną znakami "STOP" i ograniczenia do 30 km/godz ( wszystko to w głębi lasu) no i mając byle jaki GPS w smartfonie próbujemy dojechać do ludzi - najlepiej Obornik. Jakoś to się udało - dzięki spotkanemu w lesie traktorzyście. No i tak wspaniały pobyt rodzinny w wyjątkowo ścisłym gronie dobiegł końca. Czas spędzony w lesie pomimo braku rzeczonych
podgrzybków bezcenny. Co zauważyłam- brak lub niewielkie ilości grzybów blaszkowych. Oczywiście zauważyłam szereg sporych wyciętych połaci lasów. Pozdrawiam-i równie miłych chwil życzę.