(0/h) Grzybów nie ma. I długo nie będzie. Jeszcze tydzień temu można było liczyć na trochę kurek czy kanie, ostatnie upały załatwiły sprawę. Zapowiadane na wczoraj ulewy i nawałnice zamieniły się w kilkuminutowy delikatny deszcz. Teoretycznie lepszy niż ulewa, ale było go za mało i padał za krótko. Wsiąkł w wysuszoną ściółkę jak w gąbkę, reszta wyparowała i została osuszoną przez wiatr. Powszechne wycinki pogarszają sytuację, wiele miejsc do tej pory jeszcze trzymające jako taką wilgoć (zagłębienia, oczka) pozbawione parasola liści błyskawicznie wysychają. Na najbliższe 2 tygodnie w
... szerzej o tym grzybobraniu ...
moich rejonach nie przewidują deszczu, będzie natomiast gorąco. Biorąc pod uwagę, że to już kolejny miesiąc praktycznie bez opadów, perspektywy na jakiś większy pojaw grzybów są niestety kiepskie.
(2/h) Pierwsze moje tegoroczne koźlarze znalezione przypadkiem gdy wracaliśmy z plaży. Coś mnie tkło żeby nie iść zatłoczonym chodnikiem a w zdłuż lasu a tam na skarpie pod brzozami one dwa. Były jeszcze muchomory czerwieniejące, ale w kiepskim stanie.