(5/h) Wyprawa w Dzien Zaduszny. Gorzej niz rok temu, bo gąski, głównie siwe troche pozryzione. Ale w jednym zagajniki brzozowym znalezliśmy 2 prawdziwki oraz kilka dorodnych, zdrowych zajączaków. Jest za sucho i mimo super pogody grzyby sie konczą
(35/h) młody las sosnowy, piasek, ściółka, trochę mchów, 2 podgrzybki, ok 10 sitaków, reszta to 60 gąsek niekształtnych i 2 zielonki. Gdybym przyjechał dzień lub dwa wcześniej byłoby 3 razy tyle Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony, bo w tym roku tylko kilka razy miałem możliwość zajrzeć do lasu, a zalewajka na pecłonkach to będzie mistrzostwo świata. Pozdrowienia dla wszystkich i do następnego sezonu.
(5/h) Kilka zdrowych maślaków, kilka zdrowych podgrzybków, sporo nieuwzględnianych starych, totalnie zaczerwionych podgrzybków. Ludzi zero nie licząc myśliwych świętujących Hubertusa. Pochmurno ale ciepło. Deszcz po południu nie zdołał zakłócić fajnego spaceru po śpiącym już lesie. Do lasu warto chodzić bez względu na porę roku, wspaniale relaksuje i ładuje energią.
(10/h) Dzisiaj było jeszcze gorzej, niż w czwartek. To znaczy podgrzybki, a i owszem, były, ale spustoszone prawie w całości przez żyjątka. To wyjątkowa złośliwość Pani Natury i chamstwo robacze. Gnoje jedne włażą jak nie nogą, to kapeluszem, na domiar złego rozpełzają się po całym grzybie. Z całego zbioru około 40 sztuk odliczyło się 6 zdrowych (dla pewności jeszcze przekroiłem), reszta to obrzynki, cóż, świeży grzybek teraz to rarytas i obrzynków na obiad się uzbierało:-) Szukanie jest proste: tam, gdzie stara sosna i gruby mech, podgrzybki są i to całkiem fikuśne, niektóre świeżutkie, na słoniowych nogach. W liściach zdarzają się sporadycznie, wówczas mamy do czynienia z tymi bardziej gąbczastymi i w stanie raczej przesuszonym. Co czerwiom nie robi specjalnej różnicy:- ( Jednak powtarzam to do znudzenia: grzybospacer o tej porze roku to cudne przeżycie, cichutko (poza warkotem pił spalinowych, te chyba w żadnym lesie nie próżnują), bez parcia na wynik, wyścigów do lepszych miejscówek i uciekania w najdalsze ostępy przed rodzinno-zakładowymi ekipami, zachowującymi się w lesie niczym ruskie wojsko w "wyzwolonym" miasteczku. Każdy grzybek cieszy. A czasem, jak się akurat trafi spóźniony wysyp (zdarza się, zdarza), wspomnienia pozostają na lata. Jednego podobnego do siebie maniaka spotkałem w lesie, też tam coś w wiadereczku niósł, ale nie mając noża nie wiedział, że nosi na próżno:-) Kiedy wychodziłem z lasu, zaczęło padać. No i dobrze. Jak pada, to nie mrozi. A wilgoć się przyda, bo susza w lesie poważna. Może w przyszły łykend też coś się trafi? Pozdrowienia dla późnojesiennych.
(1/h) Ciepło pięknie sucho a do tego 1 słownie jeden duży piękny podgrzybek jak sie okazało z robakami to już niestety koniec grzybobrania do następnego roku!!!!!
(5/h) Byłem w lesie pół godziny i trafiłem na 4 prawdziwki, rosły blisko siebie. Jeden z nich miał nawet 20 cm śr. Po za tym 1 podgrzybek. Piękna pogoda na spacer.
(10/h) Taaa... nie ma grzybów. No może i nie ma, ale co to ma za znaczenie? Do lasu trzeba chodzić i już! Pomny tego przykazania koło południa (nowego czasu niestety) zameldowałem się, gdzie trzeba. Z początku były przeraźliwe pustki, jakieś zdechłe kapcie, zdecydowałem się wyjść z krzaków i przejść się do części przejrzystej z sosną i mchem. Normalnie, w sezonie nie ma tam czego szukać, bo grzyby są dobrze widoczne i wszyscy tam gnają. Decyzja okazała się słuszna, najwidoczniej jako jedyny w ciągu ostatnich dni okazałem optymistyczne nastawienie i dawno nikt po lesie nie chodził, bo zacząłem znajdować podgrzybki. O koszeniu nie ma mowy, są pojedyncze owocniki, ale jaka radocha! Wszędzie tam, gdzie były duże sosny, a pod igliwiem kołderka z mchu były... te najcudniejsze, na słoniowej nodze, suchutkie i twarde. Niestety, w jakichś 70% zwizytowane przez braci mniejszych. Byłoby nieuczciwością zatajanie, iż dość donośnie wyrażałem swoje zdanie o mamusiach zwierzątek zamieszkujących te grzybowe arcydzieła. O zwierzątkach też. Za co bardzo przepraszam przyrodę, która była świadkiem. Chciałem niniejszym złożyć doniesienie na nieuczciwe praktyki biznesowe. Jeśli ja nie tykam trujaków i różnych wynalazków na cienkich nóżkach, to uczciwie byłoby zażerać najwyżej połowę moich podgrzybków. Połowę. Bo druga tańczy dla mnie:-) Poważnie: w lesie jest sucho. Gdyby popadało i nie było przymrozków, to jeszcze coś na pewno ze mchu wylizie. Kilka ze znalezionych grzybków było młodziutkich w standardzie "do octu". A jak pachną... A nawet jeśli nie wyjdzie, to pal licho. Ja koszyka nie odwieszam w komórce. Póki śnieg nie spadnie, jest nadzieja:-) Pozdrowienia dla podobnie czujących. Kto nie pójdzie do lasu, ten fujara:-)