Noooo... nieuchronnie rurkowcowy sezon zbliża się ku dorosłości 😉😉. Wzdłuż strumienia Hołcyna do schronu "Ostoja" - taka fajna wycieczka breńską doliną wodospadów, głównie po to żeby nasz mały czterołapy Rubik wytaplał się w kałużach i strumyku. Nasze oczy powolutku przyzwyczajają się do ceglastego koloru
borowików, a umysły podświadomie bronią się przed nowomową "krasne". "Krasnaja" to była sojusznicza i braterska armia 🤔 a nie
borowiki. Jak tam ich tęgie głowy zwą - po mojemu
ceglasie pomalutku pojedynczo, i trójkami pokazują się w lasach nad potokami - ciesząc bardzo oko i duszę
Hołcyna to jedna z tych breńskich dolinek, którą możesz przejść jak 95% spacerowiczów - asfaltem, lub jak pozostałe 5% nawiedzonych - boczkiem, boczkiem, potoczkiem po jelenich tropach, gdzie jedynymi dźwiękami jest szum strumienia, trzask pękających pod butami buczynowych orzeszków i odgłosy spłoszonych niechcący ptaków. Tutaj nie wjadą pilarze z wielozadaniowym forwarderem, o harwesterze nie wspominając, a "rżnąć" buki "na piechotę" się po prostu nie opłaca 😉. Taki tazokowo - rubikowy zakątek spokoju. W kwestii sztukowo-grzybowej - jeszcze raczkujemy bo znaleziona ilość skromna, za to radocha wielka. Ciepło, mokro pachnie grzybnią aż wierci w nosie 😉. Specjalistyczne sprzęty w postaci kosza, nożyka czy archeologicznego pędzelka - na razie zbędne..... ale wierzcie mi. Jak mawiał Pawlak z Samych Swoich - "Nieuchronnie idzie ku dorosłości " i tego się 3-majmy