Dzisiaj skopiowałem metodę Szprychy, czyli "wracając od lekarza", w końcu urlop trzeba wykorzystać w pełni. Las ten sam, czyli buki, dęby, sosny itp. Grzyby wolały buki. Ostatki wyszły zadowalająco, wprawdzie najpierw znalazłem tylko dwa
prawdziwki w kawałkach i leżącego luzem
siedzunia, ale potem coś tam wpadło do kosza: 4
prawdziwki, 2
ceglasie, 2
podgrzybki i jeden
rycerzyk czerwonozłoty. Jadł ktoś rycerzyka? Podobno niezbyt smaczny, wziąłem w celach naukowych. Teraz to już chyba tylko spacery po lasach i zbieranie śmieci, dzisiaj nazbierałem jedną torbę i zostawiłem na później dwie.