Osobo-grzybo-godzina zaniżona, bo ilość opieniek jest gigantyczna. Nie doszłam do lasu, bo w chaszczach między sadem a lasem same cudowności opieńkowe. Gadając przez płot z mężem wróciłam po 15 minutach z pełnym koszem. A zdjęcie specjalnie żeby pokazać wielkość młodziutkich, jeszcze zamkniętych owocników. To to ja lubię :) (powtarzam wpis, bo wczorajszy się nie pokazał)