Suche fakty - proszę uprzejmie.
Ceglasie. Mniejsze, większe, przerośnięte i rozpadnięte, i ta małe groszki - tych najwięcej, co dobrze wróży. Tak więc ilość nie powala, ale do tradycyjnej ( na śląsku cieszyńskim ) zielonoświątkowej jajecznicy były ciekawym ( jak na maj ) dodatkiem.
Od piątku do niedzieli, byliśmy w górskich lasach 5 razy. I niżej, w dolinach, i wyżej - na Łazku i Małej Cisowej. Wszędzie "constans". Piątka max szóstka na godzinę. Startu do grażkowego usiatka nie mamy, choć czeskie radio "Cas" hlasilo: houby jsou již v moravských lesích. Objavili sa tak i pravaky a i zrnitohloubikove houby. Co mniej więcej oznacza, że
prawdziwki idą do nas, a
ceglasie, no to sami wiecie, już w ramach Schengen przekroczyły dawno bez paszportu granice. Ale takiej kumulacji boskich widoków przygotowanych przez Matkę Naturę, nie zaznaliśmy dawno, zwłaszcza przez jeden tylko weekend. Tak więc głowa zaprzątnięta była oglądaniem i uwiecznianiem bajecznej przyrody, to i nie miała specjalnie czasu na wypatrywanie
ceglasi. Czy w naszych górach warto nakręcić kolejny odcinek National Geo Wild lub Animal Planet?. Zobaczcie wpis na beskidzkiejsalamandrze, którego adres podam w pierwszym dopisku. I odpowiedzcie sobie sami na to ważkie pytanie. Póki co, na "wabia" załączam wieczorne foto ( z niedzieli ) wodospadu w dolinie Wilczego Potoku. Taką cudną mamy w Śląskich Beskidach "naszą" "Kanadę pachnącą żywicą "