9
ceglasi, 3 usiatki i
kurki, które sporo podrosły od zeszłego tygodnia, a i nowe dołączyły do nich.
Mówią, że trzynastego to pechowy dzień.... Dla mnie jak widać nie za bardzo... a może dlatego, że to nie był piątek ?;-))
Obudziwszy się dziś rano, pomyślałam sobie - trochę w las polecę, kąty obejrzę, wyhulam się i wrócę z nowiną jakąś i zdobyczą. O ile pierwsze trzy rzeczy łatwe do zrealizowania, liczyłam się z tym, że z dwoma ostatnimi mogą być kłopoty. Jednak wiara w siebie i pewność w moje tajne relacje z grzybami dodawały mi animuszu. Poza tym przecież znam mój las jak własną kieszeń, wiem pod którym drzewem rośnie
ceglaś, w którym miejscu trafię
kurki, a gdzie szukać usiatków. Wiedza ta jednak jest mało przydatna, gdy w lesie susza panuje. Ale jeżeli chociaż nawet niewiele deszczu spadnie... i na to mam sposób - idę tam gdzie jest najciemniej, gdzie dużo liści opadłych leży, gdzie trawy rosną... idę do królestwa cienia, bo tam wilgoć się czai. Tak było właśnie dzisiaj... I co? Z nowiną i zdobyczą wracam;-) 9
ceglasi, 3 usiatki i
kurki, które sporo podrosły od zeszłego tygodnia, a i nowe dołączyły do nich. Kurnika nie spustoszyłam, otwarłam tylko drzwi, zajrzałam, kury policzyłam i wyszłam, przykazując, żeby się dalej niosły, bo za parę dni z koszykiem przyjdę;-)
Ceglasie i usiatki starczą na pierwszy w tym roku sosik... mmmm:-)) Trzynastego wszystko zdarzyć się może....😉😀