skoro w sobotę popadało i mocno powiało (parę przewróconych drzew w lesie i na polach), to niedzielny spacerek, choć typowo rozrywkowy, połączyłem z wbijaniem wzroku w ściółkę. trochę grzybów już się w tym rejonie pojawiło. rodzinka kilkunastu sromotników smrodliwych, kilka ładnych mięciutkich hub różnych rodzajów, trochę blaszkowatych, jeden galaretowaty, którego nazwy nie mogę znaleźć i dwa malutkie
podgrzybki, schowane pod korzeniem drzewa. zero zwierzyny i sporadyczne głosy ptaków. pewnie zwierzaki dochodzą do siebie po wichurach. ale za to sadełko i kalorie spalone :)