(15/h) Motto mojego niedzielnego grzybobrania: sprzątanie lasu ze starych kapci. Grzyby były mi się już przejadły, ale pod koniec tygodnia wrócił mi apetyt na nie i uzmysłowiłem sobie, że w tym roku nie posmakowałem jeszcze zupy grzybowej. A zupa z takich gąbczastych kapeluszy podgrzybkowych, po uprzednim porządnym ich wysmażeniu na patelni i pozostawieniu w lodówce na 2 dni, aby dobrze przeszły przyprawami, jest może na nawet lepsza niż z młodych, jędrnych osobników..
(15/h) W kilkanaście minut 10 ostatnich, grubych, zdrowych i twardych podgrzybków. Ostatnie, bo trwa wyrąb mojej najładniejszej świerkowej miejscówki w Puszczy Goleniowskiej, zostały ostatnie pojedyncze drzewa, a rosły tam same czarne łepki na grubych nogach na równym pięknym mchu. Miejscówka sosnowa - podgrzybki, miękkie, raczej nie nadające się do zbioru. To była jazda sportowa, także po lesie chodziłem tylko chwilę w tych dwóch miejscach.
szerzej: Znajdując 15 ceglasi w jednym miejscu, tuż po wejściu do lasu, przez myśl mi nie przeszło aby wieszać koszyk na kółku. Rosły dokładnie w tym samym miejscu, z dokładnością co do krzaczka, gdzie jeszcze 2 tygodnie temu rosły prawdziwki. Zastanawiam się, przez jakie grzybki za 2 tygodnie wyparte zostaną ceglasie? Czy czeka mnie w tym miejscu jeszcze "dobra zmiana"? 😲
(12/h) Las sosnowy wysoki i średni, w poszyciu trawa i mech. podgrzybki, kilka opieniek.
2018.11.25 00:44
szerzej: Miejsca nieodwiedzane chyba od 10 i więcej lat. Zły wybór. Las pocięty, poprzecinany drogami. Niezręcznie tak zakończyć sezon. Trzeba będzie na finał wrócić na dobrze znane kwartały.
szerzej: W zasadzie już sezon zakończyłam, ale pokazujecie tu takie piękne zbiory, że nie wytrzymałam 😊Czasu niewiele, bo szybko się ściemnia a i dzień zamglony jakiś, ale na porządny spacer wystarczyło. 1 na plusie, zimny wiatr i wilgoć w powietrzu - nieprzyjemnie. Las huczy, z każdej strony dobiega hałas pracujących pił i głuche trzaski umierających drzew. Wąziutką drogą pędzą samochody załadowane olbrzymimi pniami. W zasadzie nie bardzo było gdzie łazikować, problem był również ze znalezieniem w miarę bezpiecznego miejsca na postawienie samochodu. Na wyprawę w głąb lasu miałam za mało czasu, więc pozostało mi tylko szperanie w miejscach leżących w pobliżu drogi. A tam głównie zmarznięte opieńki i jakieś zimowe blaszkowce. Trafił się w końcu jeden nieźle przypakowany ceglaś i 2 podgrzybki w niezłej formie. A na koniec te 4 prawuski znalezione w jednym miejscu, tuż przy drodze, zagrzebane w nawianą stertę liści. Ten największy miał 29 cm, istny grzybowy koszykarz 😊Grzyby zimne, ale nie przemarznięte. Zdarzyło mi się już w listopadzie zbierać grzyby, ale nigdy tak późno i nie borowiki. Dołączę do chóru i powiem: Dziwny to rok 😊 Pozdrowienia dla wszystkich grzybowych zapaleńców 😊
(24/h) Las sosnowy wysoki, jak zwykle. podgrzybki.
Jak się trafi na dobry kwartał lasu, to przyjemnie się zbiera, bo grzyby dobrze widać, a grzybiarzy nie ma. To są już takie bieda-grzyby, ostatnie, zmarznięte, ale trafiają się bardzo ładne okazy.
(25/h) Okolice Rurki. Samochodów i ludzi brak. Grzyby też już te ostatnie- z przemrożonymi nóżkami. Rosły gdzie chciały, same lub z rodzinką. Suszarka już chodzi i obgotowane też już czekają. W lesie czuję trochę adrenaliny, ale przede wszystkim to potężny zastrzyk hormonu szczęścia-endorfiny- jak po kuracji. Również wtedy, gdy czytam wspaniałe wpisy Grzybiarza na rowerze, Tadeusza z Gdańska, Grzybowego kapelusza, Tazoka, Grzybiary i wielu, wielu innych. Cieszę się zawsze razem z Wami, a na filmikach łażę też z Wami. To radość, a kto chce bić tylko rekordy, to też można. Pozdrawiam Admina i grzybiarzy
(45/h) Las sosnowy wysoki, w poszyciu trawa i mech. Same podgrzybki, duże, namoknięte, kilkanaście małych, które nie zdążyły urosnąć. Końcówka.
2018.11.19 22:34
szerzej: Nowe kwartały lasu dotychczas niepenetrowane. Zdziwienie - kilometr od wsi i 100-200 m szosy, przy której parkują grzybiarze, a grzybów dużo, jakby nikt ich nie zbierał. Dobrze widoczne w trawie lub mchu, spotyka się je grupami po kilka, kilkanaście, a czasem i kilkadziesiąt. Trzeba się nachodzić, lecz nie na próżno, i gdyby nie deszczyk i ciężkie chmury, ostatnie grzybobranie byłoby bardzo przyjemne. W towarzystwie bardzo licznych i malowniczych fałszywych kurek (podobno niejadalnych).