Czasami "zero" brzmi dumnie 🙂 Bo nawet jeśli u mnie rośnie jakiś grzyb pod metrową pierzyną śniegu to i tak znalezienie grzybowego "jakisia"graniczy z cudem. Ciężki nasz los w kwestii grzybowej, zwłaszcza w lutym. Pocieszam się tym, że wpisując zero, mogę zachować w pamięci niesamowite zimowe plenery Beskidu. Dzisiejsze widoki śmiało można zaliczyć do tych wymarzonych, niezależnie od tego czy przedstawiają las spowity zimną aurą, słońce pod samym szczytem Malinowskiej Skały, czy też złapaną z ok. 120 kilometrów panoramę Tatr. Czyż nie są to najpiękniejsze góry świata??Oceńcie sami po fotkach w dopiskach A te słowa w rozwinięciu, napisałem 6 lat temu, tutaj na grzybowym portalu..... i nic się nie zmieniło w moich przemyśleniach, co więcej.... podnoszę je do kwadratu 🙂...."Gdyby najkrócej określić to, co właściwie wciąż ciągnie mnie w góry, to jest na to jedno słowo - fascynacja. Kocham Góry. Kocham ich pustkę i milczenie, ich surowość i spokój posępny. W ich mgłach błąka się myśl moja i szuka dawnych swoich wierzeń i miłości, uczuć i siły. Dziś nad doliną Górnej Wisły moja dusza, eksplodowała radością, że ją zabrałem na piękną, długą wycieczkę w mroźny, słoneczny dzień. Moja dusza chodziła razem z myślami po dolinach i przełęczach.... Bo góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia. Można pokonać alkoholizm, narkomanię, słabość do leków. Fascynacji górami nie można. Kocham je. Patrzą na mnie co dzień inne, ale zawsze jednako tajemnicze i zawsze wierne. Kocham je. Nauczyły mnie myśleć, słuchać i czuć, nauczyły mnie jak barwić słowa i w rytm je układać, ich wspomnienie zsyła mi spokojne sny, lekkie dłonie kładą mi na oczy i przymykają mi powieki, a potem chylą mi głowę w tył, dotykają palcem mych ust i mówią cicho: nic nie mów, patrz i słuchaj. Gdy wracam z gór, niosę w plecaku bagaż nieopisanych wrażeń i zapach jodeł, niosę w oczach zielone omszałe kamienie, diamentowo połyskujące lodospady strumieni, mgłę w dolinie i czerwień dojrzałych głogów, niosę w uszach krzyk jastrzębia, szemrzącą ciszę potoków i szelest oszronionej trawy na łące, niosę w sercu niedosyt Beskidów i tylko troszkę mi żal, że znowu byłem tam za krótko".